To szósta część naszej Szoszoińskiej powieści. Przypominamy: całość możecie przeczytać na na naszym forum. Każdy z was może dopisać swoją część.Dopuszczamy nagłe zwroty akcji, różnych bohaterów, podróże po mikroświecie…i co tylko chcecie… Tylko nie przesadzajcie (za bardzo) 😉
W poprzednich odcinkach: Dwaj Szoszoini Czarna Chmura i Mały Deszcz wraz ze swoimi smoczymi przyjaciółmi z Mikrosławii udają się na polecenie Szamanki na sąsiednią wyspę w poszukiwaniu pewnego korzenia. Po dotarciu na miejsce i długiej wędrówce przez las, towarzysze stwierdzają, że są śledzeni. Podstępem udaje się im schwytać dwóch śledzących. Szoszoini powalają ich na ziemię i przynoszą na polanę…
Dopadł ich jeden ze smoczych przybyszy, szybko przycisnął ich do ziemi, szybko wyciągając ostry nóż, który świecił.
-Kto Wy?! -Krzyknął. Drugi z smoków, przemienionych, wzniósł się w górę by rozejrzeć się nad okolicą. Zobaczył, że są prawie w samym centrum wyspy.
Deszcz padał bez przerwy wszyscy byli już zupełnie przemoknięci. Obydwóch złapanych ludzi widok przybyszów na ich wyspę przerażał. Wystraszeni, skulili się na ziemi, „biegając oczami” po wszystkich przybyszach i otoczeniu. Jeden z nich próbował się wywinąć ale smoczy przybysz zastąpił mu drogę.
Jeden ze śledzących wskazał głową na torbę, którą miał jego towarzysz. Kiedy wszyscy zwrócili twarz na tę torbę, wyrwał się do biegu i szybko wskoczył między drzewa. Część podróżników pobiegła za nim, lecz część została pilnować drugiego śledzącego, w tym Czarna Chmura. Wziął on w swojej szoszoińskiej ciekawości torbę i otworzył. Była w nim butelka Kojotówki. Chmura wziął spróbował i wtem towarzysze zobaczyli jak upada na ziemię.
-Trucizna! Chcą nas wytruć psubraty! -krzyknął jeden ze smoków
-Wytropimy go… -rzekł drugi przybysz, po czym wszystkie smoki wyciągnęły z zasobników drobne woreczki z zielonym proszkiem, bo czym spożyly go
-Teraz nic się nie ukryje… -smoki ruszyły w gęstwinę. Jeden który został począł tłumaczyć Szoszoinom, że kraj ich nie obchodzi się bez magii. Proszek ten, pozwala im zachować i wyostrzyć zmysły ze smoczej postaci. Teraz ich wzrok jest termiczny, a i sprawność jest dużo większa. Zagroził również tubylcom, by nie próbowali go, gdyż może to ich oślepić, bądź wypalić.
Mały Deszcz ukląkł przy Czarnej Chmurze i zaczął go ratować. Odpiął manierkę z Kojotówką i zaczął poić leżącego przyjaciela. Ten za chwilę zaczął odzyskiwać świadomość
– Będzie dobrze- odezwał się Mały Deszcz- Czarna Chmura nie takie rzeczy już pił
Sięgnął po butelkę upuszczoną przez Czarną Chmurę, z której wylała się prawie cała zawartość i powąchał.
– Dziwny zapach, jakby nie trunek
Sięgnął po tomahawk i podszedł do trzymanego przez smoki jednego ze złapanych. Zaczął się bawić bronią podrzucając i łapiąc i jakby od niechcenia zapytał:
– Co wypił mój przyjaciel i skąd się tutaj wzięliście bracie? eee?
Złapany śledził każdy ruch Deszcza i ze strachu nie mógł nic przemówić…
Wtem Czarna Chmura otworzył oczy i usiadł na ziemi. Popatrzył na Małego Deszcza i śledzącego z mocno zdziwionym wyrazem twarzy. Wstał i chwiejąc się poszedł w stronę strumyka. Ukląkł niezgrabnie i próbował się z niego napić, ale spadł twarzą do wody. Podbiegł do niego Mały Deszcz i zapytał:
-Co się dzieje, bracie?
-Dobbbrrrr trrrng tobyyyłł – powiedział pijanym głosem Czarny Chmura…
cdn